Robert Iwanów to mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla. Ostatnie trzy miesiące musiał kursować pomiędzy domem a szpitalem w Branicach. Odwiedzał tam swoją chorą małżonkę. Przeważnie zajmowało mu to około 3-4 godzin w jedną stronę. Piechotą przemierzał odcinek z Koźla do Reńskiej Wsi i dopiero tam zaczynał łapać „okazję”. Przeciętnie podróż z Kędzierzyna-Koźla do Branic i z powrotem zajmowała panu Robertowi około 8 godzin.

Jednak mężczyzna nie narzekał, bo jak sam podkreśla, lubi spacery i krótkie podróże, na swojej drodze spotykał miłe osoby, które chętnie go podwoziły. Niestety, dobra passa się skończyła i po jednej feralnej niedzieli zmienił zdanie. Tego dnia w drodze powrotnej do Kędzierzyna-Koźla nie chciał pomóc żaden przejeżdżający kierowca i pan Robert musiał wrócić do domu piechotą.
- Trasę powrotną pokonałem w 10 godzin, buty zdarte, siły na wykończeniu. Dobrze, że w niedzielę były otwarte miejscowe sklepy. Choć wodę mogłem kupić. Owszem, lubię chodzić, ale tego dnia miałem naprawdę dość. Nikt nie chciał się zatrzymać. A ja szedłem, szedłem i szedłem… Po dotarciu do domu padłem ledwo żywy i poduszkę doceniłem bardziej niż zawsze – mówi pan Robert.
Jak sprawdziliśmy, bezpośrednie połączenie z Kędzierzyna-Koźla do Branic w weekendy publicznymi środkami transportu jest bardzo trudne. W dostępnych rozkładach jazdy nie ma kursów autobusowych ani kolejowych.
Skierowaliśmy zapytanie do przewoźników, z czego wynika brak połączeń. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że są one po prostu nieopłacalne. Niebawem wrócimy do sprawy.
Napisz komentarz
Komentarze