„Śledztwo „Superwizjera” TVN trwało aż 8 lat. Wynika z niego, że tysiące osób mogły pochować w urnach prochy inne niż swoich bliskich. Dziennikarze dotarli do właścicieli zakładów pogrzebowych, żałobników i byłych pracowników krematorium. Niektóre zakłady pogrzebowe zaprzestały korzystania z usług śląskiego krematorium po tym jak, za wcześnie, nawet po niecałej godzinie, odbierali „zimne urny”, co miało sugerować, że nie ma w nich prochów osób, których ciała zostały dostarczone do kremacji. Proces kremacji trwa od 1,5 do nawet ponad 2 godzin – wszystko zależy od wagi nieboszczyka – i często jest wykonywany na poczekaniu po dostarczeniu zwłok. Gorące prochy od razu przełożone do urny powinny oddać jej swoje ciepło” – czytamy w Dobrej Gazecie.
Czy przedstawiciele zakładów pogrzebowych z Kędzierzyna-Koźla podczas wykonywania usługi kremacji kiedykolwiek zauważyli coś niepokojącego? Odpowiedź w artykule „U nas też mogły być zimne urny” w Tygodniku Kędzierzyńsko-Kozielskim Dobra Gazeta.

Napisz komentarz
Komentarze