Z pozoru – awaria jakich wiele. Ot, winda nie działa. Dla jednych to tylko chwilowa niedogodność. Ale dla innych – to bariera nie do pokonania, która zamyka ich we własnych mieszkaniach, zabiera niezależność, a czasem nawet zdrowie.
W bloku przy ul. Łokietka 9 w Kędzierzynie-Koźlu winda od jakiegoś czasu odmawia współpracy. Psuje się regularnie – raz działa, za chwilę nie. Czasem wytrzymuje dzień, czasem tylko... dwadzieścia minut po naprawie. Od kilku dni jednak nie działa w ogóle.
To wystarczyło, by zatrzymać codzienność wielu mieszkańców. A z nią – uruchomić falę cichych, ale bardzo realnych dramatów.
– Mieszkam z niepełnosprawną córką. Zrezygnowałyśmy z rehabilitacji, bo nie wiemy, czy uda się zejść i wrócić z powrotem. Od kilku dni jesteśmy zamknięte w domu. Można dostać depresji. Ludzie myślą, że winda to luksus. Ale dla nas – to konieczność, nie fanaberia – mówi pani Katarzyna z 10. piętra.
W tym samym bloku mieszka niewidome, starsze małżeństwo dla nich każde zejście po schodach to ogromny wysiłek. Dla niektórych – niemożliwy do wykonania.
- Jesteśmy z mężem niewidomi. Mamy też inne choroby. Po prostu nie wychodzimy z domu. Dziś już chyba nie wytrzymamy i spróbujemy zejść. Ale nie wiem, czy wrócimy... – mówi pani Danuta Borys.
Sąsiedzi szczególnie wzruszyli się sytuacją pana Eugeniusza, który wytrwale przez ponad godzinę wchodził ze swoją niepełnosprawną żoną do góry do swojego mieszkania.
– Czas wejścia z żoną na ósme piętro to godzina dwadzieścia. Zejście – czterdzieści minut. Moja żona jest niepełnosprawna, ja sam mam już swoje lata. Czasem ją dosłownie wciągam na górę. Staram się nie narzekać, ale psychicznie to mnie wykańcza – opowiada pan Eugeniusz.
Inni mówią, że przestali chodzić po zakupy, bo nie wiedzą, czy uda im wspiąć po schodach z siatkami. Niektórzy czekają pod blokiem w samochodzie i dzwonią do sąsiadów, by sprawdzić, czy winda działa. Jeśli nie – rezygnują, jadą gdzieś dalej, by zyskać choć chwilę nadziei.
– Dla tych starszych, schorowanych ludzi to nie jest po prostu awaria. To dramat. To ograniczenie życia. To bariera nie do pokonania – podsumowuje pan Leszek z 10. piętra.
Te dramaty rozgrywają się po cichu. To rzeczywistość ludzi, którzy z dnia na dzień tracą możliwość normalnego funkcjonowania.
Choć awaria ma swoją przyczynę techniczną, jej skutki są głęboko ludzkie. To nie jest tylko problem z mechanizmem. To coś, co odbiera ludziom niezależność, godność, kontakt ze światem.
– Winda nie działa niemal cały czas. Jestem młody, dla mnie to nie problem. Ale widzę, jak cierpią starsi sąsiedzi. Ile sił ich to kosztuje. I to boli – mówi pan Paweł, jeden z młodszych mieszkańców.
Ale trzeba też powiedzieć jasno: administracja nie siedzi z założonymi rękami. Kierownik osiedla Piastów – Bogusława Kostarczyk – nie ukrywa, że sytuacja jest trudna. Ale też zapewnia: działają. Codziennie na miejscu pojawiają się fachowcy.
– Znalezienie przyczyny tej awarii nie było łatwe, ale udało się. Wymieniamy płytę główną i liny zwisowe. Wszystko wskazuje na to, że już jutro winda będzie działać bez zarzutu. Bardzo mi przykro, że mieszkańcy muszą przez to przechodzić. Robimy, co możemy. Naprawdę nam zależy – mówi.
Dodaje też, że pomocne byłoby szybsze zgłaszanie każdej awarii – wtedy łatwiej znaleźć powtarzające się błędy i przyspieszyć naprawę.
Blok przy Łokietka 9 to budynek z jedną windą, obsługującą 55 mieszkań. A więc i setki kursów dziennie. W takich warunkach nietrudno o awarie. Ale łatwo zapomnieć, że za każdą z nich stoją ludzie – ich codzienność, zdrowie, a czasem nawet nadzieja.
Napisz komentarz
Komentarze